Bangkok. Jedzenie.
Jakoś nie robiłem wcale dużo zdjęc jedzenia. Trochę szkoda, bo to jedna z głównych przecież atrakcji Tajlandii. Znaczy dużo robiłem komórką (tu: ). Ale to takie komórkowe fotki. Więc w popłochu ostatniego dnia zrobiłem trochę przypadkowych zdjęć jedzenia. Więc to fotki z jednego dnia, z wyjątkiem 4 pierwszych.
Tak mniej-więcej wyglądają food courty w mallach. Najpierw ładuje się karte pre-paid a potem zamawia danie w jednym z tych punktów. Każdy specjalizuje się w jednego rodzaju daniach (zupy, kuchnia koreańska, sałatki etc).
Trzy foteczki z jakiegoś nocnego targu:
Są owoce.
Saszłyki z ichnik kiełbasek oraz kulek rybnych. Z nieznanych powodów bardzo to lubią. Takie to sobie. Acz z sosem czil-limonka nawet ujdzie.
Cóż. Zupa. Są one pyszne, te ich zupy.
Padthai. To jest totalnie pyszne. Ten tależyk obok to parę różnych dupereli (W rodzaju szczypiorku, kiełków, limonki) którymi już samemu się dosmacza makaron. A obok gdzięś powinien być cukier. Bardzo bardzo dużo go wszyscy do padthai dodają tu.
A to jeszcze stoisko z zupami. Z gotową zupą podchodzi się tu i ją doprawia.
Ale przedtem się o tu wybiera makaron etc.