Bangkok. Do BTS.
No więc zgodnie z groźbami/obietnicami coś na kształt bloga. Może na początek pokaże wam jak idę sobie do BTS (naziemnego metra). Dodatkowo w deszczu. Bo wiadomo - monsun. Swoją drogą pierwszy raz jak tu jestem był dziś deszcz. Ale tylko godzinę. Potem juz było ladnie.
Tu mieszkam:
A to mój Soi - czyli uliczka (zaułek?) odchodzący od głównej ulicy. Nazywa się Soi Ou Nut 8. Czyli po prostu 8 zaułek przy ulicy Ou Nut. Okolica od czasu kiedy dociągnięto tutaj BTS się szybko gentryfikuje. Trochę ładnych willi, trochę biednych drewnianych domków a między nimi wieżowce. W tej okolicy mieszkalne. Ale w innych dzielnicach całkiem normalny widok to drewniana chatka wciśnięta między jakieś Hiltony czy inne banki.
A to już główna ulica Ou Nut.
To postój taksówek motocyklowych. Bardzo skuteczny (i tani) sposób na korki.
Na drugim planie nowa zabudowa. A ten samochód na pierwszym planie to tutejszy odpowiednik marszrutki. Nazywa się to to Songthaew, jeździ z góry określonymi (acz dla mnie tajemniczymi) trasami. I jest bardzo tanie.
A to ta starsza zabudowa:
Już zaraz dochodzimy do metra. To pierwsze z centrów handlowych jakie jest w okolicy. To to małe. Nazywa sie Big C i jest taką siecią obecną tu wszędzie. Takie coś pomiędzy Biedronką a Tesco.
A to już sama stacja. Z boku widać Tesco Lotus. Bardzo, bardzo duże.
A to, paskudnie wyglądający z góry i w deszczu, jeden z najfajniejszych punktów tej okolicy. Tar Ou Nut. Będzie o nim oddzielny wpis na pewno.
A tu już bramki do BTS. Wraz z McDonaldem sprzedającym wszystko poza hamburgerami.
O samym BTS będzie kiedy indziej.
Jeszcze parę zdjeć z tej trasy z następnego dnia z ciut lepszą pogodą: