Jedzenie w Kambodży.
Istnieje powszechne zgoda co do tego, że jedzenie w kambodży jest marne. Na tle wybitnych sąsiadów - Tajlandii i Wietnamu, owszem Kabodża wypada dość przeciętnie. Oczywiście, nie oznacza, to że nie da się zjeść tu dobrze. Wprost przeciwnie, da się zjeść tu świetnie. Problem w tym, że wymaga to sporo zachodu. To co najłatwiej tu dostępne - czyli street food jest owszem więcej niż średni. A do tego sporo droższy niż czy to w Tajlandii, czy Wietnamie, czy np w Malezji.
W zamian za to “porządne knajpy” są tu tanie i jest ich naprawdę spory wybór. Ale o nich nie będe pisał, bo z trochę masochistyczną determinacją stale próbowałem znaleźć dobry street food.
Aha. Kambodża nie jest krajem dla wegetarianina. Można oczywiście nie jeść tu mięsa. Ale oznacza to jedzenie tylko i wyłącznie np bananów. I gotowanie sobie samemu.
Zdjecia i dania wybrane przypadkowo. Akurat takie mialem zdjecia. Akurat tego co jadlem najczesciej np tu zdjec nie ma;)
Tak na szybko. Żeby jeśc dobrze i w miarę tanio w kambodży należy jeśc owoce morza. To jest najbezpieczniejsza, najbardziej opłącalna i najpewniejsza strategia. Śniadanie składające się z 6 świeżych ostryg to jest koło dwóch dolarów.
Ostrygi podaje się z zieleniną, paskudną prażoną cebulką (nawet wspomnienia hotdogów z połowy lat 90 nie czynią jej smaczniejszą) oraz jakimś świeżym warzywem:
A to sałatka z ośmiornicy. To nie ma szansy być złe.
Pani z bagietkami. Odpowiednik wietnamskiego Banh Mi. Ale gorszy. Lokalny kloryt to dodawana szprotka w sosie pomidorowym do kanapki. Nie bardzo pasuje. Ale najdziwniejsze ze warzywa zamiast w kanapce sa podawane obok, jako salatka. Zupelnie bez sensu.
A to typowe danie tak dla kambodży jak i wietnamu i tajlandii. Gotowana w sosie własnym i sojowym golonka podawana z ryżem i jajkiem. W wariancie tajskim dobre, w pozostałcyh takie sobie. Duża zaleta tego, to to, że oni tu mają bardzo dobre jajka.
W kambodży, tak jak i w wietnamie w ulicznych jadłodajniach zawsze za darmo i w opcji nieskończonej dolewki czeka na ciebie czajnik zielonej herbaty plus szklanka z lodem. Bardzo to jest dobre. Lubię to.
A to kolejna rzecz wspólna dla kambodży i wietnamu. Śniadaniowe takie danie. Potrawka z pieczonej świniny, do tego ryż, cienka zupka z wodorostem (w wietnamie pyszna, w kambodży zawsze mocno przeciętna) i trochę sałątki.
A to taka wariacja nad pho. Z klopsikami.
A to taki fajny streetfood, pieczone w specjalnym naczyniu, ktoremu nie wiem czemu nie zrobilem zdjęcia, takie ryzowe klopsiki:
Te zółte te te to jedno z fajniejszych dań. Są to naleśniki faszerowane kiełkami, krewetkami (takimi małymi i nieobranymi, to akurat wyjątkowo wkurzajace,pluje się krewetkową chityną to jedząć) i jeszcze czymś.
Świeże owocki z masalą.
No targ, jaki jest każdy widzi.
A to taka sałatka z smażonych w garnku z olejem różnych różności. Bardzo tanie. Barzdo takie sobie.
A to na parze pampuchy;)
I dim sumy:
A to takie łądne to efekt moich zajęć z gotowania. Zaczynając od lewego górnego rogu i idać z wskazówkami zegara. Lok lak. Taka potrawka z krótko smażonej wołowiny. Podaje się to tradycyjnie zawsze z sadzonym jajkiem. Dalej mamy springrollsy w cieście jak widać zupełnie zwykłym a nie ryżowym. A na koniec jedydne obiektywnie pyszne danie. Amok. Bardzo pyszne kokosowe rybne curry z miecznika.