Polkobexim
Polkobexim

Trichy i Kodaikanal, 14-16.VII.2011

Trasa

  • 14.VII.2011 Pondicherry – (bus) – Trichy
  • 15.VII.2011 Trichy – (bus, 5-6h, 65rp) – Kodaikanal
  • 16.VII.2011 Kodaikanal

SMSowy spamy

+919585012615: matches are made in heaven we are the gateway for that visit www.ghmatrimony.com contact toll free number 1800 1036 336 reg free

+919326456993: Get Education loan for higer education in UK, Canada, Usa and India. 100% Funding. Call 18002093636,SMS CREDILA to 53636,apply www.credila.com

Takie dwa dostaje na zmianę po kilka razy dziennie. Innych nie ma.

Uwagi

To tak na szybko bo chyba mi się nie chce rozpisywać.

W czwartek (14.VII) rano wybijam z Ponicherry do Trichy, które ma też bardziej oficjalną nazwę: Tiruchirappalli. Ale chyba nikt jej nie używa, trochę nie praktyczna. W Trichy jestem dość późno. Miasto bardzo rozległe, trochę przecherów z znalezieniem wolnego noclegu w interesującej okolicy. W kóncu znajduję coś – nie zapiękne delikatnie mówiąc, ale w sumie robactwa nie ma itd, nie ma co przesadzać. Biorę motorykszę i jadę do świątyni Sri Ranganathaswamy. Jedzie się długo, z 40 minut przez totalnie zakorkowane i zatłoczone miasto. Ciągle sie nie umiem przestać dziwić tutejszemu ruchowi drogowemu. Kompleks ogromny – ponoć moze i największy w Indiach. W ramach dnia frajerea (za dużo zapłaciłem za rykszę i tu i w Pondicherry) daję się też naciągnąć na przewodnika. Co w zasadzie nie jest takie złe, bo jednak dużo bardziej świadomie i sensownie się zwiedza z przewodnikiem. Moje poprzednie doświadczenia z jakimiś bezdomno-żebrakami mnie nieslusznie do tego zniechęciły. Tutaj nie żałuje. Obchodzimy tą część świątyni która jest dostępna dla nie hinduistów. Jest tego nadal dużo, kregów oddzielonych bramami jest w sumie siedem – ja mam dostęp do pierwszych pięciu. Potem jedziemy nad tutejszą rzekę – w miejsce gdzie wrzuca się skremowany popioły. Jest już późno – ceremonii nie ma, odbywają się rankiem. Ale i tak jest dość malowniczo. Wracam do hotelu z absolutnie nie gadjący po angielsku rykszarzem, który mimo to bardzo próbuje się mnie wypytać o krykieta w polsce. No bo tak, krykiet to naprawdę widać, że ich obsesja – wszędzie dzieciaki grające, plakaty itd itd.

W piątek budze się o świcie (6.00 rano!), mam autobus do Kodaikanal. Jadę prawie 6h. Czytam dużo różnej prasy – już od kilku dni się zaczełem przestawiać na hinduską, całkiem ciekawe doświadczenie. Ciekawa rzecz, ze w każdej jak na razie gazecie pojawiałą się choć jedna wzmianka o Polsce. Często owszem ograniczająca się li tylko do słowa Poland – ale zawsze;) Kodaikanal to stacja górska, położona na ponad 2000m n.p.m. W efekcie – jest tu zupełnie inne powierze. Lekkie, nie parne. Jest zwyczajnie chłodno – tak koło 18 stopnii. Dla tych właśnie uroków ponad 150 lat temu anglicy sobie ją tu założyli. Niestety jest też bardzo pochmurno – sezon tu kończy się z końcem czerwca. Ale i tak mi się podoba – to powietrze to przyjemna ulga. Dość długo szukam noclegu – w końcu trochę nie mam siły biorę coś nawet w miarę taniego (300rupii, koło 20pln) – ale zdecydowanie za luksusowego jak na moje potrzeby – więc pewnie dałoby się dużo taniej. Jedna tego korzyść to to, że mam satelitarną telewizję. Wieczorem trochę jej oglądam. Bardzo jest dziwna. Dużo reklam kremów wybielających. Fajnie, że troszkę kanałów po angielsku. I te kanały mają wszystkie angielskie napisy. Dla takiego upośledzeńca językowego jak jak – duże ułatwienie (swoją drogą hinglish to oddzielny temat, podobnie jak żarcia – do omówienia). Ogładam kątem oka indiane jones i ostatnią krucjatę – szkoda, że nie świątynie zagłady. ha.

W sobotę śpię baaaardzo długo a potem wybieram się na krótką w sumie górską wycieczkę. Trochę jest tu problem z tym – bo nie ma nigdzie map okolicy, za to jest dużo lokalsów którzy deklarują się jako przewodnicy trekkingowi. Trochę nie miałem ochoty na to wydawać kasy, zresztą jacyś tacy nie sympatyczni. Ale kombinując z rozmów z nimi (w sensie nazw miejsc gdzie proponują) a także google i google maps coś tam wykombinowałem. Zresztą nie jakoś przesadnie oryginalnie bo całkiem sporo ludzi spotkałem. Przez to, że spałem długo nie poszedłem tak daleko jak chciałem. Ale i tak mimo tego i dodatkowo – zamglenia było bardzo ładnie i spektakularnie.